Publikując ostatni post wszystkiego mogłabym się spodziewać tylko nie tego, że następna stylizacja będzie już typowo letnia. Aczkolwiek bardzo mnie to cieszy.
Dziś zestaw z weekendowego spaceru. Słońce, upał, długi majowy weekend, kwitnące kwiaty na łąkach oraz błękitne niebo- idealnym dopełnieniem dla takiego krajobrazu mogą być tylko pastele. Mój zdecydowany hit tej wiosny! Kolory na ubraniach lubiłam od zawsze i nigdy nie bałam się ich odważnie zestawiać, czasem nawet zbyt odważnie (ahh, te wspaniałe czasy gimnazjum*;)- jednakże zazwyczaj były to ostre, wyraziste, neonowe barwy. A jasne, pastelowe kolory? Mam wrażenie, że wcześniej wcale nie było ich w sklepach! Przecież to niemożliwe, że nigdy nie zwracałam na nie uwagi, a teraz pokochałam je miłością tak ogromną, że mogłabym je nosić codziennie. Zresztą już kilka razy zdarzyło mi się z fascynacją i tęsknotą oglądać pudrowe rzeczy, orientując się po chwili, że przecież sama w tym momencie noszę ubrania w tych kolorach.
Do miętowej bluzki i baletek w kolorze baby blue dobrałam beżowo-czarną spódnicę. Jak już zapewne zauważyliście to kolejne uwielbiane przeze mnie zestawienie kolorystyczne. Samą spódnicę zobaczyłam pierwszy raz na blogu Atlantic Pacific, oczywiście w żadnym sklepie nie mogłam znaleźć podobnej, na szczęście z pomocą przyszła mi babcia i uszyła to cudo.
*Cukierkowy pierścionek jest właśnie jednym ze skarbów z tamtego okresu. I na dodatek idealnie wpisuje się w pastelowe trendy. Czyli jednak pastele były kiedyś w sklepach...
Za nieidealną jakość zdjęć przepraszam, cóż photoshop to dla mnie dalej czarna magia, ale liczę na to, że pomału ją odkryję;) Może w wakacje, jak znajdzie się więcej czasu...
Okulary - vintage
Kurtka - sh
Bluzka - Cubus
Bluzka - Cubus
Spódnica - szyta
Baletki - Auchan
Naszyjnik - przywieziony z Wiednia
Pierścionek - ?
Torebka - prezent
Torebka - prezent